- MICHAŁ ŚWIĘCIŃSKI -
O MNIE
ROWER I REHABILITACJA
CZEŚĆ!
Jestem Michał (lub Nikifor). W 2014 roku, podczas jazdy na rowerze uległem wypadkowi, w wyniku którego poruszam się na wózku. Mimo to kolarstwo górskie nadal jest moją pasją, nadaje sens mojemu życiu i sprawia, że jestem tym, kim jestem.
Od kiedy w wieku kilkunastu lat odkryłem ekstremalne kolarstwo górskie, a następnie snowboard, większość mojej energii życiowej zaczęła pochłaniać nauka coraz lepszej i szybszej jazdy, nowych trików i coraz większych skoków. Uwielbiałem to uczucie spełnienia, gdy nauczyłem się czegoś nowego, przejechałem nową trasę, zaliczyłem nową przeszkodę w snowparku, zrobiłem coś lepiej. Nie to żebym był jakiś dobry w te klocki, raczej określiłbym się jako średniaka, ale to uczucie motywowało mnie do dalszej jazdy i wkręcało coraz bardziej w ten rowerowy styl życia.
Dzięki niemu odkryłem fotografię, następnie montaż filmów, który stał się również moją pracą. Wszystko przez to, że jak nic w świecie kochałem siedzieć ze znajomymi gdzieś w górach, jeździć i dokumentować nasz progres.
I to właśnie ta pasja doprowadziła mnie do miejsca, w którym progres stał się nie tylko przyjemnością, ale przede wszystkim koniecznością, czymś bez czego do końca życia będę niepełnosprawnym, przykutym do wózka i wiecznie zależnym od pomocy innych.
W sierpniu 2014 roku, w Kanadzie, ostatniego dnia rowerowego „tripa życia”, uległem wypadkowi, w wyniku którego doznałem ciężkiego urazu rdzenia. Pewnie niejedna osoba pomyśli „sam jesteś sobie winien” i częściowo będziecie mieć rację. Tak, uprawiałem bardzo niebezpieczny sport, ale po wielu nieprzespanych nocach wypełnionych myśleniem o tym wypadku, mogę z całą pewnością stwierdzić, że nie przekroczyłem swoich umiejętności i nie porwałem się na coś niemożliwego. Podczas mojego pobytu w Kanadzie udało mi się osiągnąć formę życia, a ta nieszczęsna trasa była totalnie w moim zasięgu. Po prostu miałem bardzo efektownego i brzemiennego w skutki pecha. I kiedy już 2 tygodnie później obudziłem się w szpitalu w Vancouver, rozpocząłem progres od nowa. Od zera.
Nie będę wdawać się w szczegóły następnych miesięcy, bo było zbyt ciężko, żeby to ponownie roztrząsać. Ale dzięki najcięższej pracy mojego życia i ciągłej wierze, że kiedyś odzyskam sprawność, po niespełna trzech latach ciągłej terapii udało mi się wrócić na rower. Był to tylko handbike, ale, bez grama przesady, uratował mi on życie.
Po raz pierwszy od wypadku przeżyłem jakieś faktycznie szczęśliwe chwile, dzięki możliwości wyjazdu poza beton i zostawienia w tyle wszystkich zmartwień. Wiecie, kilka lat na wózku robi swoje z głową i po prostu nie da się istnieć bez jakiejś odskoczni od ponurej rzeczywistości. Okazał się też świetną rehabilitacją wzmacniając zauważalnie mój tułów i ogólną kondycję.
Po 4 latach, gdy dotarłem niemal do kresu swoich możliwości, jeśli chodzi o progres na moim handbiku, dzięki gigantycznemu wsparciu rodziny, znajomych i internetu udało mi się zdobyć nowy, najlepszy na rynku i ultra wymagający rower. Musiałem ponownie, niemal od zera, zacząć naukę jazdy, lecz szybko okazało się, że pozwoli mi on wznieść nie tylko moje umiejętności, ale i intensywność rehabilitacji, na zupełnie nowy poziom.
Przygoda trwa.
























REHABILITACJA
By utrzymać istniejący stan zdrowia, nawet nie mówiąc o jego poprawie lub odzyskaniu sprawności (nadal, nieprzerwanie i zawsze cel nr 1), potrzebuję stałej i profesjonalnej rehabilitacji. Przez te wszystkie lata stała się ona nie tylko męczącym obowiązkiem, ale i wyzwaniem, które daje mi ogrom satysfakcji i stanowi sens mojego życia. Pamiętam jak zaraz po wypadku, na początku tej drogi, nie byłem w staniu ruszyć ramionami. Pamiętam każdy 'krok milowy’ jaki osiągnąłem i zdaję sobie sprawę, jak daleko już dotarłem. Przypominam sobie to zawsze gdy dopada mnie zwątpienie, dzięki czemu jestem w stanie nadal, po ponad 8 latach dawać z siebie wszystko.
I nie jest to żadna metafora. Ćwiczę 4-5 dni w tygodniu po 2-3h dziennie, wciąż myślę, co mógłbym robić lepiej i z każdej terapii staram się wyciągnąć maksimum. Bo moja rehabilitacja to nie tylko dużo zainwestowanych pieniędzy, czasu, energii i wyrzeczeń, ale przede wszystkim szansa na poprawę.
Niestety nie jestem jedną z tych osób, które potrafiły się odnaleźć w rzeczywistości na wózku. Czasem chciałbym, ale zwyczajnie czuję, że to jest dużo za wcześnie na powiedzenie sobie 'dość’ i dopóki tak jest, zamierzam kontynuować walkę o siebie.
WSPARCIE
Rehabilitacja jest możliwa dzięki ogromnej pomocy mojej rodziny, przyjaciół i niezliczonych osób, które postanowiły mnie wesprzeć. Jestem Wam za to dozgonnie wdzięczny każdego dnia staram się nie zawieźć pokładanej we mnie wiary.
Możesz wspomóć finansowo moją walkę przekazując 1% podatku lub datek Fundacji Słoneczko z dopiskiem 'darowizna- Michał Święciński’
Dane subkonta
Spółdzielczy Bank Ludowy w Zakrzewie oddział Złotów
nr konta: 89 8944 0003 0000 2088 2000 0010
Subkonto 651/S, Michał Święciński